Czy zaszłam w ciąże? 2010-06-19 22:25:44 Czy jest prawdopodobieństwo, że zaszłam w ciąże ? 2012-04-07 21:27:12 Zaszłam w ciąże , co robić ? 2011-07-11 21:08:47
Niedoczynność tarczycy u kobiety w ciąży może prowadzić do szeregu powikłań. Jednym z najważniejszych jest ryzyko upośledzenia rozwoju płodu, zwłaszcza w pierwszym trymestrze, kiedy płód jest całkowicie zależny od dostarczanych przez matkę hormonów tarczycy. Niedobór tych hormonów może skutkować obniżeniem ilości tlenu i
Na szczęście takie opóźnienie porodu zdarza się rzadko. Po terminie rodzi się od 3 do 12 proc. noworodków. Choć dzieci te dłużej przebywały w brzuchu mamy i w ostatnim czasie były bardziej narażone na różne komplikacje związane z ciążą przeterminowaną, zwykle przychodzą na świat w dobrej formie. Ciąża po terminie
Fast Money. Wszystkie zarzekają się, że wcale nie są łatwe. Po prostu miały pecha. Fot. iStock Wiadomość o ciąży powinna być jedną z najszczęśliwszych w życiu, ale same wiemy najlepiej, że różnie z tym bywa. Czasami radość przychodzi dopiero z czasem. Najpierw dominuje strach i poczucie niepewności, czy na pewno podołamy nowej roli. To normalne, choć często nieuzasadnione. Ale nie brakuje także matek, które naprawdę mają się czego obawiać. Choćby dlatego, że… nie mają pojęcia, z kim spodziewają się dziecka. Wbrew pozorom, to zdarza się częściej, niż moglibyśmy podejrzewać. Życie układa się różnie i zanim określicie je mianem nieodpowiedzialnych i zwyczajnie łatwych - spróbujcie je zrozumieć. Chyba właśnie o to im chodzi, skoro otwarcie przyznają się do swojego problemu na łamach aplikacji Whisper. Dlaczego mają kłopot z ustaleniem ojcostwa i jak się z tym czują? O tym głośno się nie mówi… Zobacz również: Dziecko z gwałtu: usunąć czy urodzić? (Szokujące wyznania kobiet, które to przeżyły) fot. Thinkstock „Nie byłam do końca wierna i regularnie zdradzałam swojego partnera. Z nim też oczywiście uprawiałam seks. Teraz okazuje się, że jestem w ciąży i nie mam pojęcia z kim. Problem w tym, że mój kochanek i chłopak wyglądają zupełnie inaczej i prędzej czy później to się wyda. Trudno będzie żyć w kłamstwie”. „Zawsze byłam przeciwniczką aborcji, ale życie mnie do tego zmusiło. Zrobiłam coś, o co nigdy bym się nie podejrzewałam. Usunęłam ciążę nie dlatego, że była wynikiem gwałtu albo dziecko było chore. Powodem był fakt, że nie potrafiłam ustalić, kto jest jego ojcem”. „Uprawiałam seks w trójkącie z dwoma facetami. Musiałam zajść w ciążę właśnie wtedy i jak nie trudno się domyślić - każdy z nich może być ojcem dziecka. Koszmarne uczucie”. fot. Thinkstock „Nie chcę się usprawiedliwiać, ale ostatnio miałam bardzo ciężki okres. Nie myślałam logicznie i uwikłałam się w bliższe relacje z trzema facetami. Z każdym z nich do czegoś doszło. Nie jestem w żadnym stałym związku. Według testu jestem w ciąży i teraz trzeba będzie ustalać, który z nich zostanie szczęśliwym tatusiem”. „Spodziewam się dziecka i naprawdę nie wiem, z kim zaszłam w ciążę. Mimo wszystko nie zdecyduję się na aborcję. Urodzę i dam sobie radę sama. Jestem niezależną kobietą i będę równie niezależną matką. Wolę takie rozwiązanie, niż ciąganie moich partnerów po sądach i ustalanie ojcostwa”. „Okazało się, że jestem w ciąży, a na dodatek mam chorobę weneryczną. Teraz nie wiem, czy to wina męża, który zdradził mnie kilka miesięcy temu, czy moja, bo też nie byłam mu wierna. Nazwiska tatusia tym bardziej nie jestem pewna”. Zobacz również: EXCLUSIVE: Aborcja? Dla mnie to jak wizyta u dentysty fot. Thinkstock „Przespałam się ze współlokatorem mojego chłopaka. Potem zorientowałam się, że zostanę mamą. Nie mam zielonego pojęcia, który z nich jest ojcem. Ale sprawa prędzej czy później się rozwikła, bo jeden jest biały, a drugi ciemnoskóry”. „Jakiś czas temu zerwałam ze swoim partnerem i teraz mam nowego chłopaka. Przerwa była bardzo krótka, bo praktycznie przeskoczyłam z jednego związku w drugi. Choćby dlatego nie jestem w stanie stwierdzić, z którym z nich zaszłam w ciążę. Mam nadzieję, że z tym aktualnym”. „Właśnie powiedziałam chłopakowi, że będę miała dziecko. On nie ma żadnych wątpliwości i bardzo się cieszy. Pewnie dlatego, że nie wie o moich zdradach. Mam nadzieję, że nigdy się nie dowie”. fot. Thinkstock „Możecie mnie zlinczować, ale niedługo zostanę matką i nie wiem, kogo moje dziecko powinno nazywać tatą. To nie jest wybór 1 z 2. Możliwości jest ok. 60!”. „Dla mnie to zbyt upokarzająca sytuacja. Cały czas się zabezpieczałam, ale lekarz widocznie dobrał mi nieodpowiednią antykoncepcję. W tym samym momencie kręciłam z dwoma facetami i każdy z nich może być tatusiem. Nie mam zamiaru ich o tym informować. Zerwałam już z nimi kontakt, bo ich nie potrzebuję”. „Znowu jestem w ciąży i znowu nie wiem, z kim w nią zaszłam. To się czasem zdarza, ale najgorsze jest to, że mam dopiero 17 lat. To nie może się dobrze skończyć”. fot. Thinkstock „Nie jestem żadną szmatą i szanuję siebie, ale prawda jest taka, że mam za sobą zwariowany czas. Jestem w ciąży i ojcem może być nie 1, nie 2, ale nawet 4 mężczyzn. Któryś z nich na pewno, ale oczywiście nie jestem w stanie wskazać który. Najbardziej boli mnie to, że z tego powodu zostanę nazwana łatwą”. „Dawno nie byłam z nikim w związku, ale mam na koncie szaloną noc. Upiłam się do nieprzytomności na pewno uprawiałam seks. Nie wiem z kim. Możliwe, że było ich kilku. Wstyd jest tak ogromny, że zdecydowałam się usunąć tę ciążę. Nie jestem z tego dumna, ale nie widzę innego wyjścia”. „Nie wiem kto jest ojcem mojego nienarodzonego dziecka. I pewnie nigdy się nie dowiem, bo zdradziłam chłopaka z jego bratem bliźniakiem. Tego nie da się wykryć”. Zobacz również: Kobieta urodziła bliźnięta, które... biologicznie mają różnych ojców - jak to możliwe? Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
fot. Adobe Stock, rilueda Siedziałam na brzegu wanny i bezmyślnie gapiłam się na dwa różowe paski na teście. Właściwie nawet nie musiałam go robić, i bez tego byłam pewna, że jestem w ciąży. – I co ja mam teraz robić? – mruczałam sama do siebie? Jeszcze pół roku temu przez myśl by mi nie przeszło, że ja, taka poukładana, twardo stąpająca po ziemi kobieta, mogę się tak zagubić... Miałam przecież męża, dom, dziesięcioletnią córkę, byłam księgową w dużej firmie handlowej. Może między mną a Rafałem nie było wielkich uniesień, ale byliśmy w stosunku do siebie szczerzy i uczciwi. Kochaliśmy Kasię, naszą córkę i wydawało nam się, że kochamy siebie nawzajem. Byłam przekonana, że jesteśmy z Rafałem udanym małżeństwem, wierzyłam, że to co czuję do męża, to właśnie miłość. Naprawdę w to wierzyłam, dopóki nie pojechałam na to nieszczęsne szkolenie do Szczyrku. Chyba czułam, że to się źle skończy, bo nie miałam ochoty tam jechać. Jednak nie było możliwości, aby się wymigać. To było ważne szkolenie z podatku VAT, zarząd mnie tam wysyłał, jeśli chciałam utrzymać stanowisko, musiałam jechać. Pojechałam, niestety, pojechałam... Szkolenie, szkoleniem, cóż może być ekscytującego w przepisach dotyczących podatku VAT? Natomiast wieczorki zapoznawcze, imprezy taneczne, kawki popołudniowe, to już zupełnie inna sprawa. Dałam się omotać młodziakowi Andrzej był ode mnie młodszy o osiem lat, początkowo wcale nie zwróciłam na niego uwagi, ale tak uparcie zabiegał o moje względy, że nie umiałam się oprzeć. Poprosił mnie do tańca już pierwszego wieczoru, a potem nie odstępował mnie ani na krok. Był tu prywatnie, nie uczestniczył w naszych szkoleniach, więc kiedy tylko wykłady się kończyły, czekał na mnie pod drzwiami i zabierał na spacer. – Musisz się chociaż trochę dotlenić, zapraszam cię na lody i kawę, a potem na spacer. I tak chodziliśmy na te spacery, a po trzech dniach byłam oczarowana, zaczarowana, zakochana, nie mam pojęcia, jak nazwać swój ówczesny stan. Poszłam z nim do łóżka, nie pamiętając w ogóle o Rafale, nie myśląc o domu, o mojej małej Kasi, o niczym. Wydawało mi się, że pierwszy raz od bardzo dawna robię coś, czego naprawdę pragnę, pierwszy raz nie kieruję się rozsądkiem tylko uczuciem, emocjami. Było nam razem cudownie. Niestety szkolenie trwało tylko tydzień i trzeba było wracać do rzeczywistości. Miałam wrażenie, jakby coś we mnie w środku zamarzało na myśl o powrocie do domu. Najgorsze było chyba to, że Andrzej ani słowem nie napomknął, co będzie z nami dalej. Bardzo się bałam poruszyć ten temat, zwlekałam do ostatniej chwili, ale nie miałam innego wyjścia, musiałam go w końcu zapytać. – Jędruś – pogładziłam go po nagim ramieniu – jutro muszę wyjechać. – Tak wiem, mówiłaś już. – I co będzie dalej? – zapytałam cicho. – Niby z czym? – był autentycznie zdziwiony moim pytaniem. – No... – zająknęłam się – no, z nami. – A co ma być, myszko? Przecież wiedzieliśmy, że nic nie trwa wiecznie – mówił to tak zwyczajnie. – Było cudnie, ale każde z nas ma swoje życie. Patrzyłam na niego, a oczy robiły mi się coraz większe. Właściwie miał rację, do tej pory nie zastanawiałam się nawet przez moment, jak miałoby to wyglądać dalej. Był przecież Rafał i Kasia, przecież nie chciałam ich zostawiać. Zresztą nigdy nie zapytałam Andrzeja, czy ma żonę, rodzinę, nie miałam o tym pojęcia. Dopiero po jego słowach dotarła do mnie rzeczywistość. – Andrzej, czy ty masz żonę? – ledwie wydobyłam głos ze ściśniętego gardła. Mój przystojny kochanek tylko się roześmiał.– Rychło w czas mnie o to pytasz. Zaczerwieniłam się mocno, bo przecież miał rację. – Nie mam – dodał po chwili – ale o ile pamięć mnie nie myli, to ty kochanie masz męża. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, w oczach wzbierały mi łzy. „Boże, w co ja się wplątałam? Po co mi to wszystko było? Jak mam teraz wrócić do codzienności, do męża i córki, skoro tak bardzo się zakochałam?”. – Nie martw się tak bardzo, myszko – pogłaskał mnie po policzku, czule, delikatnie – zawsze możesz do mnie zadzwonić, gdyby było ci źle, pamiętaj o tym. Będę udawać do samego końca Nie zadzwoniłam, chociaż wiele razy miałam na to ochotę. Jednak udało mi się zdusić w sobie pragnienie zobaczenia go, stłamsić tęsknotę. Do dzisiaj, do chwili w której upewniłam się, że jestem z nim w ciąży. Teraz nie wiedziałam, co robić. „Zadzwonić? Powiedzieć mu o dziecku? – zastanawiałam się. „A może lepiej nic nie mówić? Ale co wtedy? Urodzić i udawać, że to dziecko Rafała? Nie potrafię, nie dam rady. Takie rzeczy zawsze wychodzą na jaw prędzej czy później”. Kilka dni chodziłam jak we mgle, na niczym nie potrafiłam się skupić, na nic zdecydować. – Kochanie, czy ty przypadkiem nie jesteś chora? – zaczął dopytywać się Rafał. – Mam dużo pracy, jestem zmęczona – wykręcałam się. – Może powinnaś zrobić sobie jakieś badania...– Daj spokój, nic mi nie jest – próbowałam go zbyć. – Taka jesteś blada. – Dobrze, to położę się dziś wcześniej, wyśpię się i wszystko będzie dobrze – mruknęłam i poszłam wziąć prysznic. Pragnęłam zejść Rafałowi z oczu, nie mogłam znieść jego uważnego, troskliwego spojrzenia. W końcu nie wytrzymałam, zadzwoniłam do Andrzeja. Nie ukrywał swojego zaskoczenia. Po kilku wymienionych zdaniach wydusiłam z siebie z trudnością. – Chciałabym się z tobą zobaczyć. Przez chwilę w słuchawce panowała cisza, a potem padło pytanie, którego się nie spodziewałam: – Czy coś się stało? Byłam przekonana, że Andrzej na propozycję spotkania zareaguje entuzjastycznie, jednak tak się nie stało.– Nie chcę o tym mówić przez telefon. Proszę cię, spotkaj się ze mną. – No dobrze – powiedział. – Jutro nie mogę, może w czwartek po południu, może być? Zgodziłam się, chociaż czułam się zawiedziona, liczyłam na to, że Andrzej zechce spotkać się ze mną natychmiast. Niestety musiałam poczekać. Siedziałam w kawiarni przy stoliku pod oknem i powoli sączyłam herbatę z cytryną. Andrzej spóźniał się już piętnaście minut, zaczynałam obawiać się, że może w ogóle nie przyjdzie. Tak się zamyśliłam nad moją trudną sytuacją, w którą bądź co bądź sama się wpakowałam, że nie zauważyłam, kiedy stanął obok mojego stolika. – Witaj, Dorota. Przyglądałam się jego twarzy. Wydawał się jakiś inny niż miesiąc temu. Pocałował mnie w policzek, usiadł, zamówił kawę i patrzył na mnie w oczekiwaniu. – Miałaś mi coś do powiedzenia – odezwał się po długiej, pełnej napięcia chwili. – Taak – zawahałam się. – A ty nie masz mi nic do powiedzenia? – zapytałam niespodziewanie dla samej siebie. – A niby co? – odpowiedział mi pytaniem. – Bardzo cię przepraszam, ale czegoś tu chyba nie rozumiem, przecież to ty mnie ściągnęłaś w ważnej sprawie. – Myślałam, że chociaż troszeczkę się ucieszysz na mój widok. – Cieszę się kochanie, cieszę, ale nie będę ukrywał, że kiepsko wyglądasz.– Bo jestem w ciąży – wypaliłam. Andrzej zbladł i zaczął gwałtownie mieszać kawę, mimo że jej nie posłodził. Odchrząknął i odezwał się niewyraźnie. – Fajnie, a co ja mam z tym wspólnego? – A jak sądzisz? – starałam się, żeby zabrzmiało to ironicznie i aby głos mi nie zadrżał. Chyba nie do końca się udało. – Dorota, przestań sobie żartować i powiedz, o co chodzi – Andrzej zdołał się już opanować. Najwyraźniej był zły. – Jestem w ciąży z tobą. Będziemy mieli wspólne dziecko – wyjaśniłam uprzejmie. – Żartujesz, prawda? Skąd niby możesz wiedzieć, że to moje dziecko, masz przecież męża. – Wiem i już. – Co zamierzasz? Pod powiekami zapiekły mnie łzy. I po co ja tu przyszłam? Na co liczyłam? Na wsparcie, tak, liczyłam na wsparcie ze strony swojego kochanka, ze strony ojca mojego dziecka. Naiwniaczka.– Dorota, pytałem, co zamierzasz z tym zrobić? – najwyraźniej niecierpliwił go brak mojej reakcji. – Z tym? – wysyczałam z nagłą złością. – Z jakim tym, co za tym, przecież to jest nasze dziecko. – Przestań, to nie jest jeszcze żadne dziecko. Słuchaj, jeśli chcesz usunąć, możesz liczyć na moją pomoc, ale jeśli... – Dość – zerwałam się od stolika – Nie chcę nic więcej słyszeć. Jesteś obrzydliwy, jak możesz coś takiego mówić? – Przecież nie pozwoliłaś mi dokończyć, nie wiesz, co chciałem powiedzieć. – Wystarczy mi to, co usłyszałam. – Dorota, nie histeryzuj – usiłował przytrzymać moją rękę, ale wyrwałam mu się. – Nie dotykaj mnie – krzyknęłam. Dopiero w tym momencie zorientowałam się, że wzbudzamy ogólne zainteresowanie. „Jak ja mogłam z kimś takim...” – przebiegło mi przez myśl. Chwyciłam torebkę i uciekłam. Następnego dnia zamiast iść do pracy, zamówiłam wizytę u ginekologa i poprosiłam o kilka dni zwolnienia. Wracając do domu podjęłam decyzję, co robić dalej. Popełniłam błąd, zrobiłam głupstwo i muszę ponieść tego konsekwencje. Ale tylko ja, nikt więcej. Nikt nie może się nigdy o niczym dowiedzieć. Tak postanowiłam. W domu próbowałam się uspokoić, wyciszyć. Zabrałam się za szykowanie specjalnej kolacji. Kasia po powrocie ze szkoły próbowała mnie zagadywać, ale odesłałam ją do lekcji. – Będzie niespodzianka, wszystko powiem wieczorem, jak wróci tata. Przy kolacji powiedziałam mężowi i córce, że jestem w ciąży. Nie spodziewałam się, że tak ich to ucieszy. Udawałam, że również się cieszę, ale wewnątrz mnie wszystko dygotało. Rafał chyba zauważył, że jestem zdenerwowana, ale nic nie mówił. Dopiero, kiedy Kasia poszła spać usiadł przy mnie na kanapie i przytulił. – Nie cieszysz się? – zapytał.– Cieszę się, ale i trochę boję. – Nie martw się. Damy radę, Kasia jest już duża, najwyższa pora na drugie dziecko. Będę ci we wszystkim pomagał, obiecuję. Może nie jestem specjalnie wylewny, może nie potrafię okazywać uczuć, ale kocham cię bardzo. Nie potrafiłam powstrzymać łez. Rafał przytulił mnie jeszcze mocniej. – Nie płacz, kochanie. Wszystko będzie dobrze, będziemy mieli takie słodkie maleństwo, no nie płacz – powtarzał, a ja płakałam coraz żałośniej. „Co ja narobiłam?” – dźwięczało mi w głowie. „Jak mam teraz dalej żyć?”. Nie mogłam powiedzieć mu prawdy, bałam się, ale i nie chciałam go zranić. Gdyby się dowiedział, całe moje życie rozpadłoby się w gruzy. A Kasia, a to nienarodzone maleństwo? Dzieci nie mogą ponosić konsekwencji mojej głupoty. Nie przyznałam się Rafałowi. Myśli, że to jego dziecko. Oszukuję go, nie mam innego wyjścia. Zdecydowałam , że nigdy nikomu nie powiem prawdy, ale czasami ogarnia mnie zwątpienie. Źle sypiam, na każdy telefon lub dzwonek do drzwi reaguję nerwowym wzdrygnięciem. Ostatnio ciągle dręczy mnie nawracający sen. Dzwonek do drzwi, otwieram, a w progu stoi Andrzej. Chciałbym zobaczyć swoją córkę – mówi. Budzę się zlana potem. Co zrobię, jeśli sen się ziści? Modlę się, żeby dziecko nie było do niego podobne. „Niech będzie podobne do mnie” – powtarzam sobie w głowie jak mantrę. Nie wiem, jak długo dam radę tak żyć... Czytaj także:Oświadczyłam się mojemu chłopakowi. Wszystko przez ciotkę, która miała 3 mężówMama zmarła, gdy miałam 4 latka. Tata kłamał, że nie mam innej rodzinySyn mojego faceta specjalnie prowokuje awantury, żeby nas skłócić
Znam dziewczyny z polonistyki, które tak bardzo chciały mieć dziecko, że kłamały nawet swoim wieloletnim partnerom o tym, że się zabezpieczają hormonalnie. Na forach internetowych, w których robi się „bekę” z mamusiek można przeczytać, jak bardzo niektóre z nich pragnęły własnego potomka – po zakończonym stosunku, z palcami umoczonymi w nasieniu partnera szły do łazienki, by się potajemnie zapłodnić. W jednej z moich ukochanych książek autorstwa Marcina Szczygielskiego główna bohaterka wykrada nasienie z prezerwatywy, z której wcześniej korzystał jej kolega gej. Zapładnia się nią przy pomocy strzykawki, by po 9 miesiącach szczęśliwie urodzić. Także moja znajoma z byłej pracy po rozwodzie pragnęła tylko jednego: być samotna, ale sztucznie począć dziecko. Raz nawet głośno oznajmiła: „To kosztuje chyba 15 tysięcy. Idziesz do kliniki i niczym się nie martwisz. Żadnego chłopa w domu, kłótni, gotowania obiadków, zero brudnych skarpet na podłodze. Tylko ja i dziecko”. Pragnienie jest silne. Niezależnie, czy jesteś kobietą w wieku 46 lat, 22-latką na studiach, panią z okienka na poczcie, czy matką trójki dzieci. Kiedy natura wzywa, nie masz nic do powiedzenia. W każdym miesiącu są przecież te dni. „Amory” w głowie, ogólne podniecenie, większa OCHOTA. Normalka, po chwili przecież dni płodne przechodzą, a hormony już tak nie buzują. Potem dalej pielęgnuję swoje sprawki, żyję codziennością. Ale raz w roku włącza mi się tryb drapieżnika. Wtedy znika Judyta, którą znam. Taka spokojna i cicha blondyneczka po polonistyce. Staję się 58-kilogramowym CIAŁEM, NACZYNIEM, które tu i teraz musi mieć dziecko. DZIECKO! Maleńkie, płaczące, z okrągłą główką, z tym zapachem, paluszkami, całym anturażem. Niech ryczy 24 na dobę, niech zrobi ze mnie niedospane widmo kobiety z nadwagą, matkę Polkę, niech zniszczy mój brzuch od Chodakowskiej, ale niech już będzie!! W TEJ CHWILI, NATYCHMIAST! W TE dni na widok cudzego niemowlęcia w sklepie wewnętrzny drapieżnik każe mi biec i porywać wózek, by następnie tulić pachnące maleństwo w zaciszu swojej sypialni. Na głos piskliwego płaczu dziecka z telewizji, ukryta matka każe gonić i je ratować przed złem świata. Każdy centymetr ciała woła, żeby przytulić jakieś niemowlę – nie moje, to cudze, ale teraz, NATYCHMIAST!!! Szybko, malutkie ciałko, skóra, ten narkotyczny zapach, już! Wtedy to nie jest prawdziwa Judyta. Ta, która zwykle beztrosko planuje kolejne wakacje, wpis na bloga, to, co na obiad, albo trasę spaceru z psem. Kiedy raz do roku HORMON MATKI atakuje moją głowę, nie mam życia, nie mam swoich prywatnych myśli. Nigdy bym się o to nie podejrzewała. Ja, taka niezależna wygodnisia. Boję się, bo kiedy ten „doroczny czas” się zbliża – zamieniam się w małego potwora. Różowe dzidziusie się śnią, słyszę je na ulicach, widzę wyraźniej w każdej reklamie internetowej, w spocie telewizyjnym. Kiedy wewnętrzny drapieżca atakuje umysł, nie porozmawiacie ze mną o serialach, nie poćwiczymy razem Chodakowskiej, nie spotkacie mnie na spacerze z psem. Wszystkie myśli, słowa i działania skupiają się na zwierzęcej potrzebie przedłużenia gatunku. I gdyby nie mój kochający, acz racjonalny mąż, który przypomina, że wciąż nie mamy własnego mieszkania, dobrych wypłat czy stałości finansowej, pewnie teraz prowadziłabym już jakiegoś rodzinnego bloga i pisała o boskim zapachu stópek co najmniej czwórki moich dzieci. Klepalibyśmy słodką biedę, ale RAZEM. Obecnie, szczęśliwie, hormony mam spokojne. Jestem zwykłą, bezdzietną 27-letnią laską, która uprawia sport, dużo czyta i poznaje wiele ciekawych osób. Obsesyjna rodzicielka ucichła. Ale posłuchajcie oto takiej niesamowitej historii. To nieprawdopodobne, jak wiele łączy mnie, niedoszłą matkę, z moim małym psem. Panią Gucią. Nasz pinczer to zazwyczaj petarda. Milion zabaw na minutę, warowanie pod lodówką, chodzenie przy nodze, radosne piski, szczekanie, gdy nie daje jej się kawałka kanapki. Chodząca radość życia. Tymczasem od dwóch dni działo się coś złego. Ze spacerów, zamiast tradycyjnie pod lodówkę, biegła od razu do swojej pluszowej budki. Przestała jeść, zupełnie nie interesując się już kochanymi człowiekami. Apatia pogłębiała się, zaś pani Gucia niemal 24 na dobę spędzała w swoim domku. Martwiliśmy się z K., gdzie podział się ten nasz wesoły mały piesek. Nawet gdy wychodziła zjeść skrawek ukochanej paróweczki, patrzyła posępnie w stronę budki. Ciągle też lizała się po brzuchu. „Na pewno biedaczka jest czymś struta! Brzuch ją boli od dwóch dni! To może być choroba pokleszczowa!” – wyrokowaliśmy, zmartwieni. Trzeba było jechać do pani weterynarz. A tam – zdziwienie. – Państwa pies jest W UROJONEJ CIĄŻY. Ma już nawet produkcję mleka w sutkach, dlatego ciągle liże się po brzuchu. Jej pluszowa budka to teraz gniazdo, którego będzie strzec za wszelką cenę, bo myśli, że pilnuje młodych. Zaniemówiłam. – Ale dlaczego… jak to? – Hormony czasem tak działają. To bywa silniejsze od organizmu, niezależne od psiej woli – powiedziała pani doktor od zwierząt. I odtąd, mentalnie zespolona ze swoją „psią mamą”, której pragnienie macierzyństwa każe jej organizmowi produkować nawet pokarm w piersiach, współodczuwam. …Gdy ona rozpaczliwie szuka po wszystkich kątach domu swoich wyimaginowanych szczeniąt, gdy chroni pluszowe misie walecznym, małym ciałkiem. Kiedy drży, podczas gdy ktoś chce odebrać jej poduszkę, w której widzi namiastkę norki z bezbronnymi szczeniętami. Ona i ja. Choć na chwilę. Tymczasowo i niezobowiązująco. Dwie UROJONE MATKI. Zdjęcia: fotografia dziecięca Białystok Modelka: nasza stała czytelniczka, Justyna Łuczaj z córeczką Marcelą, która dziś ma już ponad rok
zaszłam w ciąże z psem